sobota, 16 stycznia 2010

Saturday Morning Breakfast





Dziś pozwoliłam sobie na wyczołganie się, z mojego ogromnego łóżka, o dwucyfrowej godzinie. Śniadanie, choć jedzone w pojedynkę, było jednym z najcudowniejszych akcentów dnia dzisiejszego. Z racji tego, że uwielbiam rozkoszować się rytuałami, włączyłam F. Sinatrę, nakryłam mały stolik nowo zakupioną bambusową matą, zaparzyłam kawę i przygotowałam śniadanko.

Kawa, obowiązkowo z nieprzyzwoitą ilością chudego mleka, w towarzystwie bułeczek fitness pokrytych twarogiem, cudnie pobudziła mnie do działania.


A cytrynowe róże, od ukochanego mężczyzny oraz waniliowa świeczka to już pełnia szczęścia. Uwielbiam takie poranki. Fotorelacja poniżej.



XOXO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz